Długo zbierałam się do rozpoczęcia działalności, oj długo.
Sam pomysł pojawił się w mojej głowie dawno temu. Panda, adoptowana z koszalińskiego schroniska suczka, czuła się niekomfortowo w „cudzych domach”. Dlatego na czas wyjazdów o opiekę prosiłam teściową lub sąsiadkę. Pomyślałam wtedy, że osób które potrzebowałyby kogoś do swojego futra na czas nieobecności jest więcej, zwłaszcza że sama również latałam do zaprzyjaźnionych mruczków, kiciów, edków i bobików.
Krok, a właściwie kroczek, a może nawet trzy kroki do przodu a jeden do tyłu, postawiłam dwa lata temu. Najpierw zapisałam się na kurs petsittera, by następnie… zacząć sprzedawać nieruchomości.
W międzyczasie w głowie cały czas siedziały mi psy. Duży pies i mieszkanie na czwartym piętrze? Nowe mieszkanie to może jakieś zwierzątko by Państwo chcieli? Kotka albo pieska? Dom przy lesie, żeby można było z psiurami spacerować? Mam dom dla Pana, Panie Marcinie.
I robiłam listę. Listę nazw mojej przyszłej firmy. Niektórzy nawet widzieli tę listę, a ja dalej nie wiedziałam, na którą nazwę się zdecydować, która będzie de best.
Jedziemy na szkolenie do Szczecina. Parkujemy i widzę to. Kartofel, pyra, bulwa, grula. Wielki szyld ZIEMNIAK I SPÓŁKA. Już wiem. Już dalej nie muszę szukać. Wiem, który element z listy pasuje jak ulał do mojej przyszłej działalności. Teraz jestem pewna, że Azor i Spółka to jest to.
A ziemniaki mają w Szczecinie przepyszne
Haha , właśnie mi się trochę skojarzyła nazwa :))
Blanka, Tobie akuratnie mogła 🙂